Wyobraź sobie, że odziedziczasz nadmorski, podupadający hotel w angielskiej wiosce i masz tylko 30 dni, by go przywrócić do świetności. W ciągu dnia porządkujesz, malujesz i odnawiasz, by nocą zmierzyć się z nadprzyrodzoną obecnością – a wszystko to w otoczce musicalu. Brzmi niecodziennie? Tak właśnie zapowiada się There Are No Ghosts at the Grand – historia pełna humoru, niespodzianek i muzycznych zaskoczeń.
W ciągu 30 dni gracz wciela się w Chrisa Davida, Amerykanina, który nieoczekiwanie dziedziczy tajemniczy hotel nad morzem. Jego zadaniem jest przywrócenie wnętrz do dawnej świetności — za pomocą ekscentrycznych, mówiących narzędzi takich jak piaskarka, spray do tapet czy… działo meblowe. Choć przypomina to symulację rodem z House Flipper, to w praktyce stanowi tylko część doświadczenia – renowacje odsłaniają ślady przeszłości i prowokują do eksploracji zacierających granice między codziennością a tajemnicą.
Warto tutaj podkreślić rolę otwartego świata i aktywności dostępnych nie tylko w hotelu. Przejażdżki skuterem po nadmorskiej wiosce, mini-golf, wykrywacz metali, łowienie ryb czy remont łódki — wszystko to pozwala na zapuszczenie się poza progi Granda i poznanie jego mieszkańców. To rozbudowuje narrację i umożliwia budowanie więzi z barwną społecznością.
Zmierzch oznacza zmianę tonacji – hotel ożywa, pojawiają się duchy, skrywające wskazówki dotyczące przeszłości gracza i losu jego ojca. Nar narzędzia, które dotychczas służyły do remontu, zmieniają się w broń przeciw naturze nadprzyrodzonej – np. odkurzacz, który jest pułapką na duchy. Wieczory stają się więc segmentami horroru i zagadki, a napięcie stale rośnie.
Unikalna odmiana muzyczna to kolejny haczyk: każda postać, którą spotykasz przy remoncie, prezentuje swoją opowieść w formie piosenki w stylistyce ska, punka czy jazzu. To nie pełnoprawny musical, ale zbiór energetycznych utworów wpisanych w rytm narracji. Dzięki temu opowieść zyskuje dodatkowy wymiar, a każda scena staje się melodyjnym elementem układanki.
W "Grandzie" nic nie jest oczywiste – twórcy stosują efekt tzw. unreliable narrator, gdzie bohater coś ukrywa, co obserwator poznaje dopiero z czasem. Przeszłość ojca, tajemnicze zniknięcia i różne wersje wydarzeń podsuwane przez mieszkańców sprawiają, że rozgrywka staje się detektywistycznym thrillerem o budowaniu świadomości narracyjnej.
Codzienna renowacja staje się metaforą – zdrapujesz warstwę po warstwie, docierając do sekretów nie tylko budynku, ale i jego mieszkańców. Wirtualna tablica śledcza, fragmenty gazet, ukryte przejścia – to narzędzia do analizy, niczym w klasycznym thrillerze. Każdy dzień i noc przybliża do odkrycia prawdy… o hotelu, jego dawnych lokatorach i zaginionym ojcu protagonisty.
Visually Grand wyróżnia się stylizowaną grafiką, łączącą ciepłe, pastelowe barwy wnętrz w dzień z chłodną, mroczną tonacją nocy. Mówiące narzędzia, sardoniczny kot – Mr. Bones the Bastard – i cała ekipa postaci tworzą atmosferę zarówno kameralnej, jak i przerysowanej opowieści. Dodatkowo punkowo-ska oprawa muzyczna, inspirowana latami osiemdziesiątymi, potęguje specyficzny klimat gry: nostalgiczną, lekko retro, a jednocześnie pełną energii i niepokoju. Rozgrywka balansuje między codziennym ciepłem i nostalgią a niepokojem rodem z luźno Luigi's Mansion-owego horroru, co zdaniem twórców miało przywodzić na myśl uczucie samotności w nowym, pustym domu – przytulność dnia kontrastuje z napięciem nocy. Efekt? Kojąco-kosmiczne doświadczenie z widocznym kobierkiem emocji i ironii.
There Are No Ghosts at the Grand to obiecujące połączenie gatunków – dające równocześnie radość z renowacji, thrillera detektywistycznego i przyjemności z muzycznej ekspresji. Mówiące narzędzia, plażowa wioska, śledztwo dotyczące zaginionego ojca, 30-dniowy próg – to elementy, które razem tworzą wyróżniającą się indie produkcję. Premiera planowana jest na 2026 rok na komputerach PC i konsolach Xbox Series X i Xbox Series S w Game Pass od pierwszego dnia.